Buddyjski Ośrodek Diamentowej Drogi
Zatrzymując się pod adresem Wojska Polskiego 46 (lokal nr 5), trafiamy do miejsca dla Szczecina nieoczywistego, bo jak wiemy szczecinianie to głównie katolicy wyznania rzymskokatolickiego. Jak to jest być buddystą w Szczecinie, jak to się wszystko zaczęło, kiedy powstał Ośrodek, kto go założył, o tym rozmawiam z Panem Jackiem z Buddyjskiego Ośrodka Diamentowej Drogi.
Może zaczniemy od tego, że znajdujemy się w Buddyjskim Ośrodku Medytacyjnym Diamentowej Drogi linii Karma Kagyu. Jest to jedna z 4 głównych szkół Buddyzmu Tybetańskiego. Pierwszy ośrodek tej szkoły powstał w 1978 roku, kiedy to Lama Ole, nasz główny nauczyciel, zorganizował tutaj kurs medytacyjny. Od tego czasu ten ośrodek istniał w Szczecinie, przemieszczał się w różne miejsca, były to przeważnie po prostu mieszkania praktykujących buddystów albo mieszkania, które grupa buddystów wynajmowała na potrzeby ośrodka. To miejsce, w którym się znajdujemy teraz, zakupiliśmy w 2013 roku i od tego roku można powiedzieć, że mamy swoje stałe miejsce, tutaj, w pięknej kamienicy, które należy do naszego związku, no i z którego na razie nie planujemy się wyprowadzać a do którego zapraszamy tych, którzy chcieliby się coś dowiedzieć na temat buddyzmu tybetańskiego i buddyjskiej medytacji.
Obecnie członkami ośrodka jest około 30 osób. Medytacje wspólne odbywają się codziennie o godzinie dwudziestej i jest to tak zorganizowane, żeby była dostępność dla ludzi, którzy chcieliby przyjść do nas i zobaczyć, czym jest buddyjska medytacja i nauki buddyjskie i każdy po krótkim wprowadzeniu miał możliwość pomedytować razem z nami i zobaczyć z czym to się je. Oprócz codziennych medytacji od czasu do czasu organizujemy kursy medytacyjne oraz wykłady nauczycieli buddyjskich. Czasem są to wykłady w ośrodku, czasami robimy również wykłady publiczne na uczelniach lub w innych miejscach w mieście, na przykład często robiliśmy wykłady w Teatrze Małym, tutaj na Deptaku Bogusława.
Nauczyciele, którzy tutaj do nas przyjeżdżają, są to przeważnie nasi przyjaciele, którzy po prostu dłużej praktykują - 20, 30 czy nawet 40 lat. Mają po prostu więcej doświadczenia i wiedzy i zostali poproszeni przez Lamę Ole Nydahla o to, żeby dzielić się swoją wiedzą z innymi ludźmi. Generalnie naszym głównym nauczycielem jest Lama Ole Nydahl, który od 50 już blisko lat podróżuje po świecie i przekazuje nauki buddyjskie, został on poproszony o to przez swojego nauczyciela, XVI Karmapę, który jest głową linii Karma Kagyu i tę prośbę spełnia od tylu lat. Lama Ole był również tutaj w Szczecinie w 2014 roku, żeby uczestniczyć w inauguracji tego ośrodka. Na tej inauguracji byli głównie członkowie Ośrodka i osoby należące do naszej szkoły, które przyjechały razem z Lamą Ole.
Jako buddyjski związek Diamentowej Drogi w Polsce posiadamy ośrodki tak zwane miejskie, których mamy w całej Polsce ok. 60, i to jest jeden z tych ośrodków, istniejący od 1978. Są to ośrodki przeznaczone dla ludzi, którzy mieszkają w miastach, by mieli możliwość tutaj praktykować, tutaj poznawać nauki buddyjskie. Oprócz tego posiadamy ok. 10 ośrodków tzw. odosobnieniowych. Są to ośrodki, które znajdują się przeważnie gdzieś na uboczu, na terenach wiejskich, często w bardzo malowniczo położonych lokalizacjach, gdzie organizowane są kursy medytacyjne dla osób, które są już bardziej zaangażowane w praktykę, w tych ośrodkach również się znajdują domki odosobnieniowe, w których praktykujący buddyści mają możliwość spędzić jakiś czas na odosobnieniach i poświęcić się medytacji. Pierwszy ośrodek w Polsce był założony w Krakowie, ok 1976 roku, czyli lata 70. to tak naprawdę początek ruchu buddyzmu w Polsce. Epoka dzieci kwiatów, lat 70. Właśnie na tej fali, pod koniec lat 60. Lama Ole ze swoją żoną Ala Nydhal wybrali się w podróż poślubną do Nepalu i tam zostali poproszeni o wprowadzenie tych nauk na Zachód. Co zrobili.
Obecnie znajdujemy się w Gompie, czyli w pomieszczeniu do medytacji, w którym jest ołtarz, posążek buddy, w którym znajdują się tanki przedstawiające formy medytacyjne, w lokalu znajduje się również część socjalna, w której się często spotykamy. W centralnym miejscu Gompy znajduje się ołtarz, na którym widzimy zdjęcia naszych najważniejszych nauczycieli. Jest tutaj XVI Karmapa pośrodku, który był nauczycielem Lamy Ole, po lewej stronie znajduje się zdjęcie XVII Karmapy, następcy XI Karmapy, który jest w tej chwili głową szkoły Karma Kagyu, a po prawej stronie znajduje się zdjęcie Lamy ole Nydahla. Na ołtarzy znajduje się również posążek Buddy Siakjamuniego, czyli historycznego Buddy. Po lewej stronie dalej mamy tak zwane drzewo schronienia, na którym znajdują się różne formy medytacyjne. Na pozostałych tankach, tych tutaj dwóch z tyłu, są przedstawienia historyczne żyjących faktycznie nauczycieli, którzy byli prekursorami szkoły Karma Kagyu.
Dla ludzi, którzy nie znają buddyzmu jesteśmy nazwijmy to jakąś egzotyką. Na początku sąsiedzi nam się na pewno przyglądali, co to za ludzie, co to za dziwolągi, co oni tu robią, ale jak się lepiej poznaliśmy gdy zauważyli, że zależy nam na tym, żeby to miejsce dobrze funkcjonowało, żeby cała kamienica była czysta, to myślę że nie ma tu żadnych problemów i jest akceptacja z obu stron i dobre stosunki.
Może słów kilka skąd taki w ogóle dziwny pomysł, żeby w środku katolickiego miasta postawić buddyjski ośrodek medytacyjny. Wszystkie istoty dążą do szczęścia, niezależnie od tego, jak sobie to szczęście wyobrażają, jaki mają pomysł na to szczęście. Wszystkim istotom tak naprawdę chodzi o to, żeby osiągnąć szczęście. I także w tym celu powstał ten ośrodek i w tym celu praktykujemy buddyzm. Oparliśmy naszą drogę do szczęścia na naukach Buddy, który odkrył to, że w rzeczach materialnych możemy znaleźć tylko nietrwałe szczęście, chwilowe. Tak samo w emocjach i stanach mentalnych. To szczęście jest nietrwałe. Budda zaczął poszukiwać trwałego szczęścia, ponieważ zauważył cierpienie innych istot. Chciał rozwiązać ten problem i poświęcając wiele lat na badanie, czym jest umysł, poświęcając wiele lat na medytację, osiągnął stan pełnego rozwoju umysłu i stan pełnego szczęścia, z którego już jakby nie było upadku. Nieuwarunkowany stan szczęścia. I przekazał te metody swoim uczniom i te metody, które mają już 2,5 tys. lat dzięki Lamie Ole dotarły również do Polski. I tutaj w Polsce Lama założył kilkadziesiąt ośrodków, więc możemy praktykować nauki buddyjskie. Buddyzm trochę różni się od religii w rozumieniu chrześcijańskim, ponieważ w buddyzmie nie ma Boga, do którego się modlimy nie ma również raju, z którego zostaliśmy wyrzuceni i do którego chcielibyśmy wrócić. Budda przekazał po prostu metody pracy z umysłem, które pozwalają osiągnąć trwałe szczęście i te metody staramy się tutaj praktykować, nie mamy potrzeby misjonowania, nie mamy takiej potrzeby, żeby wszyscy zostali buddystami. Stworzyliśmy to miejsce, po to, żeby móc się samemu rozwijać i po to, żeby dać możliwość rozwoju innym ludziom, chętnym poznać te nauki. Na pewno jest to droga dla ludzi, którzy kochają wolność, niezależność. Którzy mają otwarty umysł, ale jednocześnie bardzo praktyczne podejście do życia. Staramy się nie być sztucznie świętoszkowaci, ale właśnie praktykować metody i sprawdzać je. Praktykować metody takie, które mają realny wpływ na nasze życie i pomagają nam się rozwijać.
Buddyzm jest powiedzmy w Polsce od ok. 40 lat, czyli to jest stosunkowo krótki okres, dlatego większość z nas ma rodziny, które oparte są o tradycję katolicką, aczkolwiek te 4o lat to już jest na tyle długi czas, że pojawia się już drugie pokolenie buddystów, dzieci i nastolatkowie, czy osoby, które mają już po dwadzieścia parę lat, które są dziećmi buddystów. Od urodzenia mają kontakt z naukami, z buddystami, gdzieś miały okazję być na różnych kursach, wykładach. Ale tak naprawdę nikt ich nie zmusza do praktyki i tak samo jak nie misjonujemy innych ludzi, tak samo też nie misjonujemy własnych dzieci. Po prostu w pewnym momencie, kiedy dojrzewają, niektóre z nich mają taką potrzebę, żeby zainteresować się tymi naukami i zacząć praktykę przeważnie dlatego, że po prostu obserwują świat i widzą jak działają inne systemy i widzą, które dają więcej wolności, które mniej, które dają metody do tego, żeby się rozwijać, bardziej im odpowiadające, a które mniej.
Nie można być i katolikiem i buddystą jednocześnie. Nasi katoliccy Rodzice, pokolenie 60-70-latków, jeżeli są ludźmi mocno związanymi z Kościołem Katolickim i z praktyką w Kościele, przeważnie na początku mają problem z buddyzmem swoich dzieci. Ale jeśli są to ludzie, którzy mają dobry kontakt ze swoimi dziećmi i chcą po prostu ich szczęścia, i po roku, dwóch, trzech widzą, że buddyści nie zjadają dzieci i że ich dziecko staje się coraz bardziej szczęśliwe i dobrze się czuje z tym, że jest buddystą i że medytuje, to przeważnie mają pozytywne podejście do nas.
Zasadniczo w buddyzmie hierarchia wygląda zupełnie inaczej, niż w chrześcijaństwie, gdzie to jest wszystko bardziej scentralizowane. Na Wschodzie jest mnóstwo religii i wśród tych religii jest też buddyzm, który sam w sobie ma mnóstwo szkół. Buddyzm bardzo różnie wygląda w różnych krajach. Inaczej wygląda w Japonii, gdzie jest Zen, inaczej w Tajlandii czy na Sri Lance, gdzie to jest ten buddyzm południowy, a jeszcze inaczej w Tybecie. I w samym z kolei Tybecie też jest dużo różnych szkół buddyzmu tybetańskiego, które mają swoją tradycję i trochę tak z mediów przyjęło się uważać, że głową wszystkich buddystów jest Dalai Lama, ale nie jest to prawdą. Dalai Lama jest prawdopodobnie jednym z najbardziej znanych nauczycieli buddyjskich na świecie, ale to wynika też z kontekstu politycznego. Z tego, że Dalai Lama byli królami Tybetu. W samym Tybecie są 4 główne szkoły buddyjskie, z których każda jest niezależna od siebie. My wywodzimy się z tradycji jednej z tych szkół, która nazywa się Karma Kagly. I tak jak mówiłem głową tej szkoły jest Karmapa w tej chwili XVII jeśli chodzi tutaj o hierarchię w Polsce to Lama Ole, przenosząc buddyzm na Zachód i tworząc ośrodki na Zachodzie zorganizował to w ten sposób, że w każdym kraju istnieje niezależny związek wyznaniowy, niezależny od organizacji w innych krajach. Ten związek po prostu posiada swój zarząd, swą konstrukcję w postaci zarządu, rady nadzorczej i pod ten zarząd, pod tę radę podlegają wszystkie ośrodki, które się znajdują w Polsce, a z kolei każdy z ośrodków także ma swój zarząd. A jeśli chodzi o hierarchię stricte duchową, bo to była hierarchia bardziej organizacyjna, to mamy swojego Lamę linii, czyli Karmapę i mamy Lamę Ole, który zakłada nasze ośrodki, jest naszym głównym nauczycielem dla wielu z nas, był on osobą, która przeciągnęła nas na tyle swoją osobą, swoja postawą i naukami, że staliśmy się buddystami i tak naprawdę na dziś zwłaszcza w tym Buddyzmie Diamentowej Drogi to najważniejsza jest ta osobista relacja każdego z uczniów ze swym nauczycielem, tym właśnie rdzennym nauczycielem, który wprowadził daną osobę na ścieżkę buddyjską. Zarejestrowany oficjalnie w Polsce Związek wyznaniowy nazywa się Buddyjski Związek Diamentowej drogi linii Karma Kagyu. Odłam Diamentowej Drogi jest jakby najbardziej popularny w Polsce o tyle, że wedle mojej wiedzy jesteśmy największą szkołą w Polsce pod względem ilości ośrodków i członków. Aczkolwiek inne formy buddyzmu, zarówno tybetańskiego, jak i też z innych krajów też się znajdują w Polsce, nawet w Szczecinie, ale proszę mnie nie pytać o szczegóły, wiem tylko, że są również inne szkoły.
Kościół pw. Św. Rodziny, dawniej ewangelicki kościół Świętego Krzyża
Spacerując ulicami szczecińskiego Śródmieścia-Północy napotykamy kolejną budowlę powstałą na przełomie lat 20. i 30 XX wieku jako kompleks architektoniczny (kościół, kaplica, plebania), usytuowany w pobliżu Jasnych Błoni, przy ulicy Królowej Korony Polskiej, ewangelicki kościół Świętego Krzyża (obecnie rzymskokatolicki kościół pw. Świętej Rodziny) wzniesiony przez Adolfa Thesmachera. Kościół ma 18,5 m szerokości i 43,4 m długości a wieża jest wysoka na 21 metrów. Budowla przypomina dzieła Dominikusa Boehma i Hansa Herkommera i stanowi przykład architektury łączącej w sobie nowoczesność z akcentowaniem regionalnego i ogólnoniemieckiego patriotyzmu.
Bibliografia: Rafał Makała, “Architektura Trzeciej Rzeszy w Szczecinie wobec tradycji modernizacyjnych i regionalistycznych czasów wilhelmińskich i okresu Republiki Weimarskiej, w: “Kłopotliwe dziedzictwo? Architektura Trzeciej Rzeszy w Polsce”, pod red. Jacka Purchli i Żanny Komar. MCK 2020; Jerzy Podralski, „Szczecin. Moje miasto, Meine Stadt, My City”, Szczecin, 1997, s. 43. Fot. Janusz Piszczatowski, Wojtek Jabłoński.
Kościół pw. Św. Dominika
Pisaliśmy już dla Państwa o Buddyjskim Ośrodku Diamentowej Drogi oraz o kościele pw. Św. Rodziny, dziś chcielibyśmy wspomnieć o innym charakterystycznym kościele rzymskokatolickim szczecinskiego Śródmieścia. Jest nim kościół pw. Św. Dominika mieszczący się przy pl. Ofiar Katynia, zbudowany przez zakon dominikanów. Historia dominikanów w Szczecinie rozpoczyna się na początku lat 70. XX wieku. Wówczas to ojciec Aleksander Hauke-Ligowski wraz z ojcem Januarym Puszem odwiedzili kilka razy nasze miasto, szukając odpowiedniego miejsca do założenia klasztoru. Planowano wówczas zaadaptować nieodbudowany jeszcze kościół św. Jakuba. Zaproponowano to biskupowi Wilhelmowi Plucie, ordynariuszowi diecezji gorzowskiej. Okazało się jednak, że w Szczecinie organizuje się nowa diecezja. Ksiądz Jan Stroba, jej pierwszy biskup, przeznaczył ten kościół na katedrę. Dziesięć lat później rozpoczęto znów rozmowy tym razem z ks. bp Kazimierzem Majdańskim. Planowano np. przejęcie kościoła na Osowie, a nawet adaptację dawnej wieży ciśnień na Pomorzanach (dziś kościół MB Jasnogórskiej). Niczego jednak nie uzgodniono. Kolejne kilka lat później, 30 czerwca 1988 ówczesny prowincjał ojciec Tadeusz Marek oficjalnie zgłosił do ks. bp Kazimierza Majdańskiego gotowość dominikanów do pracy. Została zaakceptowana dwa dni przed wigilią, 22 grudnia 1988 roku. Podano konkretną lokalizację – zbieg ul. Unisławy i Wielkopolskiej. 23 lutego 1989 roku Rada Prowincji zdecydowała o rozpoczęciu pracy w Szczecinie od maja 1989. 15 maja do miasta przyjechał ojciec Jan Piątkowski, a miesiąc później podpisano akt notarialny wieczystej dzierżawy działki przeznaczonej na plac kościelny. W 1991 rozpoczęto budowę klasztoru, a 6 lat później kościoła pw. Św. Dominika według projektu szczecińskiego architekta Walentego Zaborowskiego. Nad częścią ołtarzową, nad tabernakulum wykonana została blisko 10-metrowa mozaika symbolizująca Drzewo Życia. U dominikanów funkcjonują liczne duszpasterstwa - DM Drabina, DA Brama, Trzy Czwarte Postakademicy, Żywy różaniec, Dominikańska Grupa Modlitewna „Pneumatofora” i Duszpasterstwo Związków Niesakramentalnych.
Bibliografia: Marek Łuczak, “Szczecin. Śródmieście, Nowe Miasto”. Szczecin 2015, s. 194-197; strona internetowa klasztoru dominikanów.
Zdjęcia ze zbiorów Marka Łuczaka i Ewy Kaptur.